
- Proboszcz popełnił ten sam błąd, który popełnia wielu poszkodowanych w wyniku pożaru
- Ubezpieczyciel sporządził zaniżony kosztorys i dokonał nieuprawnionych potrąceń. W efekcie przyznana kwota nie wystarczyła na odbudowę spalonej plebanii
- Ubezpieczyciel dokonał bezpodstawnych potrąceń z odszkodowania za pożar w parafii
- Ubezpieczyciel nie uwzględnił w kosztorysie wszystkich wymaganych szkód i nie przedstawił prawidłowej wyceny
- Dzięki cesji szkody po pożarze proboszcz otrzymał dodatkowe środki na odbudowę plebanii i uniknął toczenia sporu w sądzie
- Nie musisz samodzielnie toczyć sporu z ubezpieczycielem. Z pomocą kancelarii to znacznie prostsze!
W tym wpisie:
Kiedy proboszcz parafii w małej miejscowości dowiedział się, że pożar poważnie zniszczył budynek plebanii, nie spodziewał się, że trudności związane z odbudową będą stanowić jedynie ułamek jego problemów. Budynek był przecież ubezpieczony. Wydawało się więc, że wystarczy zgłosić szkodę ubezpieczycielowi, a ten wypłaci kwotę potrzebną do odbudowy. Dalszy przebieg zdarzeń wyglądał jednak podobnie jak w wielu analogicznych przypadkach – wyliczenia ubezpieczyciela znacznie rozminęły się z faktyczną wysokością szkód, a proboszcz zdecydował się poprosić naszą kancelarię o pomoc w uzyskaniu pełnego odszkodowania za pożar w parafii.
Proboszcz popełnił ten sam błąd, który popełnia wielu poszkodowanych w wyniku pożaru
Osoby poszkodowane w wyniku pożaru domu, magazynu czy – jak w tym przypadku – plebanii, można podzielić na dwie kategorie.
- Tych, którzy korzystają z pomocy kancelarii od samego początku
- Osoby, które decydują się na pomoc dopiero po otrzymaniu znacznie zaniżonej wyceny od ubezpieczyciela.
Niestety sposób działania ubezpieczyciela jest opracowany w ten sposób, że na pierwszy rzut oka wydaje się w pełni poprawny. Ubezpieczyciel przyjmuje zgłoszenie, zapewnia, że przyśle na miejsce swojego rzeczoznawcę i sporządzi kosztorys. Dopiero kiedy na tej podstawie wyda decyzję o przyznaniu odszkodowania za pożar, okazuje się, że wcale nie zajął się sprawą w sposób, jakiego można było oczekiwać.
Efekt? Poszkodowany musi napisać odwołanie od decyzji i liczyć na to, że ubezpieczyciel uwzględni jego reklamację i przyzna większą kwotę. Jeśli to nie poskutkuje, musi wkroczyć na drogę sądową. A z pewnością toczenie sprawy w sądzie jest ostatnią rzeczą, którą właściciel spalonego budynku chce zajmować się po pożarze.
W efekcie znacznie wzrastają szanse na to, że już w pierwszej wydanej decyzji ubezpieczyciel przyzna wysoką kwotę. W razie konieczności można jeszcze później złożyć reklamację – znów z pomocą kancelarii. To sprawia, że szanse na otrzymanie satysfakcjonującej kwoty bez angażowania w całą sprawę sądu, są znacznie większe.
Jak możesz domyślać się po tytule tego akapitu, proboszcz spalonej parafii niestety należał do drugiej grupy. Po pomoc zgłosił się więc po wydaniu pierwszej decyzji.
Ubezpieczyciel sporządził zaniżony kosztorys i dokonał nieuprawnionych potrąceń. W efekcie przyznana kwota nie wystarczyła na odbudowę spalonej plebanii
Pożar w parafii doprowadził do licznych szkód. Związane były one zresztą nie tylko z samym działaniem płomieni, ale też z przeprowadzoną akcją gaśniczą. Takie działania wymagały osuszenia budynku i dokładnego wysprzątania, w tym również usunięcia gruzu i ziemi.
Wiele elementów konstrukcji musiało zostać rozebranych – m.in. podłogi, stropy, balustrady, rury i rynny. Kosztownej naprawy wymagał również dach. Oprócz tego konieczne było zdemontowanie m.in. umywalek, wanny, wykucie ościeżnic z murów i montaż stolarki okiennej. Żeby przywrócić plebanię do stanu użytkowania, należało też odmalować ściany i położyć nowe podłogi. W sumie oznaczało to naprawdę duże koszty.
Ubezpieczyciel był jednak zdania, że na dokonanie wszystkich tych działań wystarczy zaledwie niecałe 78 tysięcy złotych. Już na pierwszy rzut oka można stwierdzić, że kwota ta jest zdecydowanie za niska. I właśnie dlatego proboszcz zgłosił się po pomoc do naszej kancelarii.
Jest wiele powodów zaniżania odszkodowań po pożarze. Na ten temat mamy zresztą cały osobny artykuł w naszej Bazie Wiedzy. W tym konkretnym przypadku przyznanie tak niskiej kwoty wynikało przede wszystkim z dwóch czynników: sporządzenia niepełnego kosztorysu i dokonania bezpodstawnych potrąceń.
Ubezpieczyciel dokonał bezpodstawnych potrąceń z odszkodowania za pożar w parafii
Wykupując ubezpieczenie, trzeba zadeklarować wartość budynku. W przypadku plebanii kwota ta została określona na 300.000 złotych. Ubezpieczyciel uznał jednak, że wartość ta była za niska i tak naprawdę budynek był wówczas warty około 450.000 złotych.
Na podstawie takiego niedoubezpieczenia TU uznało, że potrąci część należnego odszkodowania. Wyliczyło, że zadeklarowana suma stanowiła 67% prawdziwej wartości (300.000/450.000 zł). Z tego powodu postanowiło wypłacić odszkodowanie stanowiące właśnie 67% wyliczonej przez siebie kwoty. Takie prawo dawały ubezpieczycielowi warunki polisy.
Ubezpieczyciel nie uwzględnił w kosztorysie wszystkich wymaganych szkód i nie przedstawił prawidłowej wyceny
Drugim, powszechnym w tego typu sprawach problemem, było niedoszacowanie kosztorysu. Tego problemu dałoby się uniknąć, gdyby nasza kancelaria od początku była zaangażowana w sprawę. Ponieważ jednak nie braliśmy udziału w początkowej ocenie szkód, musieliśmy interweniować na dalszym etapie. Nasze działanie polegało na:
- Uzupełnieniu protokołu o dodatkowe zdjęcia i opis szkód
- Zlecenie wykonania kosztorysu niezależnemu rzeczoznawcy, by zweryfikować wyliczenia ubezpieczyciela.
Już te działania wystarczyły, żeby ubezpieczyciel zmienił swoją decyzję i zwiększył odszkodowanie za pożar parafii do 90.000 złotych.
Dzięki cesji szkody po pożarze proboszcz otrzymał dodatkowe środki na odbudowę plebanii i uniknął toczenia sporu w sądzie
Nawet po przyznaniu wyższej kwoty przez ubezpieczyciela, wciąż była to niższa suma, niż wynikająca z wyliczeń niezależnego rzeczoznawcy. Niestety, ponieważ proboszcz zgłosił się do nas dopiero po wydaniu pierwszej decyzji, na tym etapie musiałby już walczyć o swoje prawa na drodze sądowej.
Nie był to optymistyczny scenariusz dla poszkodowanego. Chciał przede wszystkim w spokoju skupić się na odbudowie plebanii i sprawach parafii. Właśnie dlatego skorzystał z alternatywy – cesji szkody po pożarze.
Nie musisz samodzielnie toczyć sporu z ubezpieczycielem. Z pomocą kancelarii to znacznie prostsze!
Ta sprawa pokazuje, że wsparcie kancelarii mającej doświadczenie w pomocy poszkodowanym w wyniku pożaru jest bardzo ważna. I co więcej – że najlepiej z takiego wsparcia skorzystać jeszcze przed wydaniem pierwszej decyzji przez ubezpieczyciela.
Z naszego doświadczenia wiemy, że osoby poszkodowane w wyniku pożaru bardzo często chcą uniknąć sporu w sądzie, ale jednocześnie nie chcą zadowalać się kwotą przyznaną pierwotnie przez towarzystwo ubezpieczeniowe. Między jednym a drugim rozwiązaniem jest jednak jeszcze kilka możliwości. Pierwsze to oczywiście odwołanie od decyzji (tzw. reklamacja). Jeśli posiadasz solidne argumenty i dowody, to istnieje duża szansa, że już na tym etapie otrzymasz wyższą kwotę. Na dalszym etapie możesz z kolei dokonać cesji wierzytelności – podobnie jak zrobił to proboszcz w opisanej sprawie – albo z pomocą prawnika negocjować warunki ugody.