- Tragiczny początek zamiast szczęśliwego zakończenia
- W sprawie pani Doroty popełniono szereg błędów medycznych
- Pierwsze zaniedbania: długie odwlekanie decyzji o cesarskim cięciu i podanie nadmiernej ilości oksytocyny
- Kolejne błędy lekarzy i szpitala kosztowały pacjentkę życie
- Kluczowe decyzje podjęto zbyt późno, a skutki błędów medycznych okazały się tragiczne
- Z naszą pomocą rodzina pani Doroty uzyskała 1,1 miliona zadośćuczynienia bez konieczności toczenia długiego sporu sądowego
- Chcesz pociągnąć szpital do odpowiedzialności za śmierć w wyniku błędu medycznego?
W tym wpisie:
Gdy pani Dorota przyjechała do szpitala, na świat miało przyjść jej szóste dziecko. Jednak dzień, który w założeniu powinien być jednym z najszczęśliwszych w życiu całej rodziny, okazał się momentem wielkiej tragedii. W imieniu poszkodowanych dopilnowaliśmy, by szpital i lekarz prowadzący ponieśli odpowiedzialność za poważne zaniedbania i śmierć z powodu błędu medycznego.
Tragiczny początek zamiast szczęśliwego zakończenia
Ciąża pani Doroty była ciążą podwyższonego ryzyka, z czego lekarze zdawali sobie sprawę. A to oznaczało, że powinni stosować szczególną, podwyższoną staranność podczas porodu i po jego zakończeniu. Ta podwyższona czujność pozwoliłaby im podjąć szybkie kroki, gdyby wystąpiły jakiekolwiek komplikacje.
Mąż pani Doroty nie mógł zostać w szpitalu na czas porodu. Musiał wrócić do domu, by zaopiekować się pozostałą piątką dzieci. Umówił się więc z żoną, że do szpitala przyjedzie następnego dnia. Niestety, kiedy zjawił się tam zgodnie z zapowiedzią, lekarze poinformowali go, że w nocy pani Dorota zmarła.
Choć komplikacje pojawiły się już wieczorem poprzedniego dnia, a walka o życie pani Doroty trwała wiele godzin, nikt nie skontaktował się z mężem zmarłej pacjentki. To jednak zaledwie pierwsze z zaniedbań, jakich dopuścił się szpital. Biorąc pod uwagę liczbę i skalę innych popełnionych błędów, można nawet stwierdzić, że nie było to jedno z poważniejszych uchybień.
Mąż pani Doroty postanowił zawalczyć o sprawiedliwość. Zwrócił się więc po pomoc do naszej kancelarii. W jego imieniu zadbaliśmy o pociągnięcie do odpowiedzialności zarówno szpitala, jak i lekarza prowadzącego.
W sprawie pani Doroty popełniono szereg błędów medycznych
Nie zawsze śmierć pacjentki oznacza, że popełniono błąd medyczny. Istnieje wiele sytuacji, w których personel medyczny dokłada wszelkich starań, a mimo tego dochodzi do tragedii.
Właśnie dlatego o błędzie medycznym można mówić wyłącznie w sytuacji, w której wystąpią aż 3 czynniki:
- Zawinione działanie (lub zawinione niepodjęcie koniecznych działań);
- Powstanie szkody – np. śmierci pacjenta;
- Związek przyczynowy między zawinionym działaniem a szkodą.
Ustalenie na własną rękę, czy dany przypadek kwalifikuje się jako błąd medyczny, jest jednak bardzo trudne. W naszej Bazie Wiedzy znajduje się zresztą cały artykuł dotyczący błędu medycznego. Przedstawiamy w nim nawet przykłady sytuacji, w której tylko pozornie można pociągnąć szpital do odpowiedzialności.
Mąż pani Doroty zdecydował się więc skonsultować z naszą kancelarią. W toku sprawy ustaliliśmy, że rzeczywiście doszło do zaniedbań zarówno ze strony szpitala, jak i lekarza. Co więcej, takich błędów było aż kilka. A to stanowiło już solidną podstawę, by wystąpić o zadośćuczynienie dla rodziny zmarłej pacjentki.
Pierwsze zaniedbania: długie odwlekanie decyzji o cesarskim cięciu i podanie nadmiernej ilości oksytocyny
Pierwszym popełnionym błędem był błąd terapeutyczny (błąd leczniczy). Zadaniem lekarza ginekologa było m.in. dostosowanie metody postępowania właściwej dla danych okoliczności.
W przypadku pani Doroty istniało podwyższone ryzyko powikłań. Mimo tej świadomości lekarz długo odwlekał decyzję o cesarskim cięciu. Usilnie próbował przeprowadzić poród siłami natury. Zdecydował się na indukowanie porodu dwukrotnie, bez zostawienia pacjentce dnia przerwy na odpoczynek. By wywołać poród, kilkukrotnie zalecił podanie oksytocyny – hormonu stosowanego do wywołania skurczów macicy.
O ile samo podanie tego środka wpisuje się w normy praktyk lekarskich, to w tym przypadku znacząco przekroczono zalecaną dawkę, co jeszcze zwiększyło ryzyko wystąpienia ewentualnych powikłań. Oksytocyna prowadzi bowiem do rozrzedzenia krwi i może wywoływać niekontrolowane krwawienia.
Kiedy wreszcie przystąpiono do cesarskiego cięcia, pacjentka podczas zabiegu nienaturalnie mocno krwawiła – zwykle podczas zabiegu zużywa się od 6 do 10 serwet operacyjnych. W przypadku pani Doroty zużyto ich aż trzykrotnie więcej.
Lekarz prowadzący powinien tym bardziej zachować szczególną ostrożność. Sprowadzałoby się to przede wszystkim do zamontowaniu drenażu. W ten sposób można by było monitorować wystąpienie ewentualnego krwotoku wewnętrznego i w razie potrzeby szybko zareagować. Już na tym etapie lekarz prowadzący mógłby zdecydować się także na podanie pacjentce krwi ze względu na obfite krwawienie w trakcie zabiegu. Nie podjął jednak takich działań.
Kolejne błędy lekarzy i szpitala kosztowały pacjentkę życie
W wyniku cesarskiego cięcia pani Dorota urodziła zdrowe dziecko. Lekarz prowadzący zlecił wówczas podawanie jej krystaloidów. I to w bardzo dużej ilości jak na fakt, że podczas zabiegu utraciła tak wiele krwi.
Po kilku godzinach pielęgniarki zaalarmowały lekarza prowadzącego o pojawiających się dusznościach. I tu popełnił on już czwarty – i niestety wciąż nie ostatni błąd. Nie zlecił USG ani innych badań, które pomogłyby znaleźć przyczynę pogarszającego się stanu. Sprawę komplikował też fakt, że w szpitalu nie stosowano jasnych granic odpowiedzialności. W tym przypadku pojawiły się więc wątpliwości, kto powinien podjąć dalsze decyzje w sprawie leczenia pacjentki – lekarz ginekolog czy anestezjolog.
Ostatecznie ustalono, że przyczyną duszności jest krwotok wewnętrzny. Pojawiła się więc konieczność przetoczenia krwi. Wtedy okazało się, że popełniono kolejny błąd medyczny. Tym razem był związany z samym funkcjonowaniem szpitala. Przez niedopatrzenia logistyczne w szpitalu nie było zapasów krwi odpowiadających grupie krwi pacjentki.
Personel przystąpił więc do jej szybkiego zamawiania. Za pierwszym razem popełnił jednak błędy, które sprawiły, że zamówienie trzeba było powtórzyć. Czas wciąż płynął i gdy w końcu w szpitalu znalazła się potrzebna krew, minęło już kilka godzin od pogorszenia się stanu zdrowia pacjentki.
Kluczowe decyzje podjęto zbyt późno, a skutki błędów medycznych okazały się tragiczne
Nawet po przetoczeniu krwi lekarz zwlekał jednak z podjęciem decyzji o przeprowadzeniu operacji i zatamowaniu krwotoku. Panią Dorotę przewieziono na oddział intensywnej opieki medycznej, gdzie trzykrotnie przeprowadzono próby resuscytacji. Ostatnia z nich zakończyła się niepowodzeniem.
I choć już na wcześniejszych etapach popełniono szereg błędów i zaniedbań, to właśnie zwlekanie z przeprowadzeniem operacji oraz zatamowaniem krwotoku jest głównym i największym zarzutem wobec lekarza i szpitala. Być może gdyby ten krok podjęto możliwie najszybciej, pani Dorota wciąż by żyła.
Z naszą pomocą rodzina pani Doroty uzyskała 1,1 miliona zadośćuczynienia bez konieczności toczenia długiego sporu sądowego
Liczne zaniedbania sprawiły, że lekarzowi prowadzącemu i innym członkom zespołu medycznego zarzucono narażenie pacjentki na niebezpieczeństwo i nieumyślne spowodowanie śmierci. Obecnie postępowanie karne wciąż się toczy, a wyrok zapadnie prawdopodobnie w 2025 roku.
Lekarz i szpital powinni jednak ponieść także odpowiedzialność cywilną za popełnione błędy medyczne. Właśnie dlatego w imieniu męża pani Doroty, jej dzieci oraz teściowej domagaliśmy się zadośćuczynienia za śmierć osoby najbliższej. Wykazaliśmy, że popełniono szereg błędów medycznych. Jednym z kluczowych dowodów była potwierdzająca nasze stanowisko opinia biegłych, którą sporządzono w ramach postępowania karnego.
Ubezpieczyciel reprezentujący pozwany szpital oraz lekarza prowadzącego zaproponował zawarcie ugody. Długie postępowanie sądowe byłoby dodatkowym obciążeniem psychicznym dla całej rodziny zmarłej pacjentki. Chcieli więc skorzystać z możliwości porozumienia się poza salą sądową. Do naszych zadań należało więc przeprowadzenie negocjacji ugodowych i zadbanie o uzyskanie jak największych kwot zadośćuczynienia.
Wprawdzie żadne pieniądze nie przywrócą życia matki, żony i synowej. Dopilnowaliśmy jednak, by rodzina zmarłej otrzymała satysfakcjonującą ją rekompensatę. W rezultacie naszych działań ubezpieczyciel wypłacił w sumie 1,1 miliona złotych rodzinie zmarłej pacjentki.
Chcesz pociągnąć szpital do odpowiedzialności za śmierć w wyniku błędu medycznego?
Jeśli Ty lub Twoi bliscy padliście ofiarą błędów medycznych, pamiętaj, że masz prawo do walczyć o sprawiedliwość. W tak trudnych chwilach jak śmierć osoby bliskiej wskutek zaniedbań szpitala i lekarzy nie musisz przechodzić przez te procedury na własną rękę. Skorzystaj z pomocy naszej kancelarii, a wyręczymy Cię na każdym możliwym kroku, jednocześnie dbając o uzyskanie możliwie najwyższej kwoty.