- Wypalanie roślin wymknęło się spod kontroli. Spłonęły setki drzew owocowych
- Brak dokumentacji, zmiana właściciela i trudności dowodowe, czyli liczne przeszkody w uzyskaniu odszkodowania po pożarze sadu
- Interwencja kancelarii – systematyczne zbieranie dowodów
- Trudności z uzyskaniem informacji o polisie wymagały zaangażowania w sprawę Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego
- Szkody po pożarze sadu opiewały na ponad 60 tysięcy złotych. Tej kwoty domagaliśmy się od ubezpieczyciela sprawcy
- Efekt? Pełne odszkodowanie – bez konieczności wstępowania na drogę sądową
W tym wpisie:
Ogień potrafi wywołać prawdziwe spustoszenie w uprawach. Tak było również w przypadku naszego klienta, właściciela sadu owocowego. Pożar u sąsiada szybko rozprzestrzenił się na okoliczną działkę. W efekcie zniszczone zostały drzewa i instalacja nawadniająca. Pozornie sprawa wydawała się prosta – sąsiad odpowiadał za szkody, więc powinien je naprawić. Problem w tym, że zanim poszkodowany zgłosił się do nas po pomoc, zmienił się właściciel sąsiedniej nieruchomości. Ustalenie danych dawnego sąsiada, a tym bardziej danych jego polisy, okazało się dużym wyzwaniem. Nasze działania przyniosły jednak zamierzony efekt, a poszkodowany otrzymał pełne odszkodowanie za pożar sadu.
Wypalanie roślin wymknęło się spod kontroli. Spłonęły setki drzew owocowych
Wszystko zaczęło się od wypalania suchych resztek roślinności. Jest to praktyka niosąca za sobą wysokie ryzyko pożaru, choć nadal często stosowana. Niestety, gdy na takie wypalanie zdecydował się sąsiad naszego klienta, ogień szybko wymknął się spod kontroli i rozprzestrzenił na sąsiednią działkę.
Tą działką był natomiast sad naszego klient. Znajdowały się tam setki młodych drzewek owocowych – źródło potencjalnego wielotysięcznego zarobku. Ogień szybko zniszczył je wszystkie. Podobny los spotkał nową instalację nawadniającą znajdującą się na terenie sadu.
Poszkodowany właściciel zdecydował się na skorzystanie z profesjonalnej pomocy. Dowiedział się, że nasza kancelaria jako jedna z niewielu w Polsce specjalizuje się w uzyskiwaniu odszkodowań po pożarze. Sprawa okazała się jednak bardziej skomplikowana, niż początkowo zakładał.
Brak dokumentacji, zmiana właściciela i trudności dowodowe, czyli liczne przeszkody w uzyskaniu odszkodowania po pożarze sadu
Pomoc poszkodowanym w wyniku pożaru składa się z kilku etapów. Do tych początkowych należy m.in. zebranie potrzebnych dokumentów. To na ich podstawie możemy ocenić:
- Szansę na uzyskanie odszkodowania Sprawdzamy, czy istnieje podstawa, by domagać się zapłaty (np. czy osoba odpowiedzialna za pożar miała wykupioną odpowiednią polisę).
- Zakres szkód Analizujemy sytuację na miejscu zdarzenia. Nie każda polisa zakłada, że ubezpieczyciel naprawi wszystkie szkody. Na podstawie OWU możemy jednak ustalić, za jakie zniszczenia należy się odszkodowanie.
- Rozmiar szkód Dokumentacja pozwala nam też oszacować i udowodnić wysokość szkód. Stanowi więc punkt wyjścia do ustalania, jakich kwot domagać się od ubezpieczyciela.
W sprawie problemy pojawiły się jednak już na tym etapie gromadzenia dowodów.
Po pierwsze, straż pożarna i policja nie sporządziły szczegółowej dokumentacji dotyczącej przyczyny pożaru. A to przyczyna w dużej mierze decyduje o tym, czy ubezpieczyciel w ogóle wypłaci odszkodowanie. Oczywiście znaliśmy stanowisko samego właściciela sadu. Poinformował nas, że pożar wybuchł u sąsiada i rozprzestrzenił się na drugą działkę. Samo takie zapewnienie nie było jednak wystarczające.
Po drugie, gdy klient się do nas zgłosił, działka, na której początkowo wybuchł pożar, zdążyła zmienić właściciela. To znacznie utrudniało kontakt z faktycznym sprawcą oraz ustalenie, czy i gdzie posiadał on polisę OC rolnika.
Interwencja kancelarii – systematyczne zbieranie dowodów
Mimo trudności, podjęliśmy dalsze kroki, które miały pozwolić uzyskać pełne odszkodowanie za pożar sadu.
- Kontakt z policją zadbaliśmy o uzyskanie na piśmie informacji o zapisach z ustaleń policji w dniu zdarzenia. Choć nie prowadzono formalnego dochodzenia, funkcjonariusze mogli posiadać notatki dotyczące sprawy. A to mogło już stanowić punkt wyjścia przy ustalaniu przyczyny pożaru.
- Kontakt ze strażą pożarną zwróciliśmy się też do straży pożarnej o wydanie zaświadczenia na temat źródła ognia. Pierwsze pismo nie zawierało tej informacji, jednak dalsza korespondencja pozwoliła uzyskać dodatkowe informacje o przebiegu akcji gaśniczej.
- Określenie danych sprawcy naszym celem było też ustalenie tożsamości i aktualnych danych kontaktowych sąsiada, u którego wybuchł pożar. Dzięki temu mogliśmy się dowiedzieć, czy miał wówczas ważną polisę, a jeśli tak – zgłosić się do właściwego ubezpieczyciela.
Trudności z uzyskaniem informacji o polisie wymagały zaangażowania w sprawę Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego
Niestety poprzedni właściciel nieruchomości (sprawca pożaru) nie posiadał dokumentacji o polisie OC ważnej w momencie pożaru lub nie chciał nam jej udostępnić.
To jedna z tego typu sytuacji, w której poszkodowany działający na własną rękę prawdopodobnie by się poddał. Brak możliwości ustalenia tych danych stanowi poważną przeszkodę. Jako specjaliści od pomocy poszkodowanym w wyniku pożarów, wiedzieliśmy jednak, co trzeba robić dalej i zadbaliśmy, by na tym sprawa się nie skończyła. Z tego powodu skierowaliśmy sprawę do Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego.
Taka strategia zaowocowała oczekiwanym efektem. Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny potwierdził, że sprawca pożaru posiadał ważną polisę OC. Wskazał, do jakiego ubezpieczyciela możemy zgłosić się w imieniu naszego klienta, by otrzymać odszkodowanie po pożarze sadu.
Szkody po pożarze sadu opiewały na ponad 60 tysięcy złotych. Tej kwoty domagaliśmy się od ubezpieczyciela sprawcy
Straty poniesione przez naszego klienta mogliśmy podzielić na 3 kategorie:
- Zniszczone drzewa owocowe wartość spalonych drzew dało się stosunkowo łatwo ustalić, ponieważ poszkodowany znał dokładną liczbę zakupionych drzew i cenę, jaką zapłacił za sadzonki. Ta część szkód była najłatwiejsza do udokumentowania.
- Koszty odtworzenia instalacji nawadniającej oszacowanie szkód dotyczących zniszczonej instalacji nawadniającej było już większym wyzwaniem. Niestety klient nie zachował już faktur potwierdzających koszty jej wykonania, co wymagało alternatywnych metod wyceny.
- Utracone korzyści Najtrudniejszą częścią wyceny było oszacowanie przyszłych utraconych plonów. Młody sad dopiero miał zacząć przynosić owoce, więc nie było historycznych danych. W tym celu wykorzystaliśmy sprawdzone przez nas metody (nie zdradzimy szczegółów w artykule, ponieważ blog czyta również nasza konkurencja).
Ustaliśmy, że odszkodowanie za pożar w gospodarstwie rolnym powinno wynieść ponad 60 tys. zł. Ubezpieczyciel, po otrzymaniu dokumentów, szybko wypłacił część roszczenia – 21 tys. zł – za zniszczoną instalację i młode drzewa. Natomiast roszczenia z tytułu utraconych korzyści zostały pozostawione bez odpowiedzi.
W międzyczasie ubezpieczyciel zdecydował się przeprowadzić dodatkowe oględziny. Po ich wykonaniu… zamilkł. Mimo licznych prób kontaktu, ponagleń i monitów przez kolejne miesiące nie zajął żadnego stanowiska – ani nie zakwestionował przedstawionych wyliczeń, ani też nie wypłacił należnego świadczenia.
Efekt? Pełne odszkodowanie – bez konieczności wstępowania na drogę sądową
Dzięki skutecznym działaniom kancelarii klient otrzymał pełne odszkodowanie za zniszczenie płodów rolnych, zniszczone nasadzenia, instalację nawadniającą oraz przyszłe, utracone korzyści, a cały proces zakończył się sukcesem – bez konieczności kierowania sprawy do sądu.
To przykład sprawy, w której pozornie niewielka szkoda (młody sad) niosła za sobą znaczne konsekwencje – finansowe, organizacyjne i dowodowe. Ostatecznie jednak, mimo braku notatki policyjnej, zmiany właściciela działki, problemów z dokumentacją i przeciągającego się procesu, kancelaria doprowadziła do korzystnego finału i uzyskania pełnej kwoty, której domagał się klient.
